Perspektywa małej parafii
Już za nami maraton wyborczy: wybieraliśmy swoich przedstawicieli do wszelkich gremiów i władz – lokalnych, wojewódzkich i parlamentarnych. Sporo się zmieniło i będzie się jeszcze zmieniało. Zmieniają się ludzie, zmieniać się będzie forma i sposób sprawowania władzy, określania co ważne i w jakim kierunku powinno rozwijać się społeczeństwo. Piszę to w dniu zakończenia roku szkolnego, choć zapewne młodzież nazwałaby go dniem rozpoczęcia wakacji. Niezależnie od nazwy, w szkołach kończy się etap nauczania. Mimo to, chcę spojrzeć na lekcje religii, czyli ewangelicką katechezę.
W „Gazecie Wyborczej” z dnia 18 czerwca 2024 roku ministra edukacji Barbara Nowacka mówi o nadciągających zmianach: „My chcemy rozdziału Kościoła od państwa. Chcemy traktować Kościół z pełnym szacunkiem i zrozumieniem – podkreśliła Nowacka. Co planuje ministerstwo edukacji? Oprócz już zapowiedzianych zmian (niewliczania ocen z religii i etyki do średniej i łączenia grup w klasach 1-3, 4-6 i 7-8 oraz w szkołach średnich od września tego roku), Nowacka zdradziła, że resort pracuje nad tym, by od 1 września 2025 roku zredukować lekcje religii w szkołach z dwóch do jednej tygodniowo”.
Dla większości naszych ewangelickich grup katechetycznych właściwie chyba niewiele się zmieni. Odkąd pamiętam, jeszcze przed wprowadzeniem lekcji religii do szkół w latach dziewięćdziesiątych, uczniowie z poszczególnych klas byli łączeni w grupy, w zależności od możliwości i potrzeb. Oczywiście w większych parafiach wyglądało to inaczej niż w małych diasporalnych. Może zresztą w małych, dzięki temu łączeniu, dzieci mogły poznać koleżanki i kolegów z innych szkół i klas? Rodzice przywożący dzieci na zajęcia mieli też okazję spotkać się z sobą i porozmawiać.
Z czego właściwie ta ocena
Wliczanie do średniej ocen wyników ucznia z lekcji religii – to było zawsze kontrowersyjne. Choć należy przypomnieć, że w pierwszych latach lekcji religii w szkołach nie było to praktykowane. Dotyczy to bowiem przedmiotu, który z istoty jest powiązany z indywidualnym rozwojem, uczuciami, emocjami, relacjami, zaangażowaniem, i wzywa do naśladowania w swoim życiu Chrystusa. Przecież lekcja religii, to nie tylko nauka przypowieści, historii biblijnych czy wersetów biblijnych. To przekonanie młodego człowieka i wpojenie mu chęci, by w dzisiejszych czasach i w swoim środowisku lokalnym zauważał możliwość, i podjął postanowienie życia w oparciu o przykład miłości Chrystusa oraz na podstawie poznanych i zrozumianych fragmentów Starego i Nowego Testamentu. Lekcja religii, to lekcja o tym, jak być we współczesnych czasach uczniem Pana Jezusa! To uwrażliwienie na potrzeby drugiego człowieka, jego osobowość, indywidualność i niezależność. To otwarcie się na religijne akcenty, często umiejscowione i rozumiane przez ludzi w różny, indywidualny sposób. Podczas katechezy uczymy umiejętności podejmowania decyzji i umiejętności prowadzenia rozmowy o sytuacjach i zdarzeniach zachodzących w życiu każdego młodego człowieka. Ludzie mają bowiem różną wrażliwość, różne potrzeby angażowania się religijnego i społecznego, i to nie powinno mieć wpływu na średnią szkolnych ocen.
Ilu godzin trzeba, by zachęcić
Nie wiem, czy jedna, czy dwie, czy więcej, czy mniej godzin lekcyjnych jest wyliczalna, aby w różnych środowiskach i parafiach określić tę właściwą liczbę, aby u dziecka czy nastolatka wzbudzić iskrę otwartości na poznawanie Boga w jego życiu. Ilu godzin tygodniowo trzeba, by młodego człowieka pobudzić do otwartości i działania dla drugiego człowieka, tak aby w starszym wieku chciał ugruntowywać i stosować w swoim życiu to, o czym się dowiedział w młodych życia latach?
Stałą i nieustanną naukę zdobywamy w rodzinnym domu, czerpiemy z przykładu, jaki z niego wynosimy, pobożności, jakiej w nim doświadczyliśmy i która nas kształtowała, i którą realizuje w dniu powszednim każdy jego mieszkaniec. Kościelność bądź jej brak, zaangażowanie w życie parafii lub jego brak, ale chyba też osobowość duchownego, chciałoby się powiedzieć: jego przykład niekoniecznie wyniesiony z lekcji religii, a może i wzór, który zostanie w pamięci na wiele lat życia. To ma wpływ na każdego z nas.
Co stałe, a co zmienne
Nie było lekcji religii w szkołach, parafie nasze istniały, wzrastały w wierze, trwały, relacje między ludźmi i relacje z duchownymi były wzmacniane, wychowały się pokolenia ewangelików. Po wprowadzeniu religii do szkoły troszeczkę, chce się powiedzieć środowisko „starszych”odpuściło, zrzucając odpowiedzialność za wychowanie swoich dzieci i wnuków na katechetę w szkole. Przecież to on ma obowiązek wychować i nauczyć o Bogu ich dziecko, przecież za to mu płacą. Tymczasem stale przeżywamy czasy przemian, wzmożonej zarobkowej pracy, wielokrotne reformy oświaty itp. To nie pomaga w religijnym wychowywaniu.
Jak już kiedyś wspomniałem, czeka nas w kraju, ale i w Kościele wiele zmian: nazwę je społeczno-religijno-obyczajowymi. Zapewne wiele osób, a może i grup społecznych – parafialnych, będzie z nich niezadowolonych, a wręcz będzie nimi zgorszonych, inni będą obojętnie przyglądali się zmianom poglądów i formom oraz treściom nauczania. Dla jeszcze innych będzie to wreszcie długo oczekiwana zmiana idąca w duchu XXI-wiecznych przemian w postrzeganiu indywidualności, religii, nauczania o Bogu, obrzędowości, powszechnej edukacji. Będą to zmiany postrzegania wartości, o których w szkołach nauczamy, a co za tym idzie, także zmian obyczajowych, kulturowych w postrzeganiu narodu, państwa, jednostki, w tym także Kościoła.
Chcemy rozmawiać o Bogu
Ufam, wierzę i jestem przekonany o tym, że wszechmądry i dobry Bóg w Duchu Świętym działa w sercach uczniów, nauczycieli, katechetów i rodziców. I wydaje mi się, że nadchodzi czas – a przecież bez Bożego tchnienia i Jego woli nic wśród nas się nie dzieje – że i lekcja religii jej formuła, będzie się zmieniała. Ludzkość się zmienia. Wystarczy spojrzeć na ostatnie 100 lat. Wtedy prawie wszystko było inne: łączność, medycyna na innym poziomie, przemieszczaliśmy się inaczej, szkoła, życie społeczne i religijne wyglądały inaczej. Wiele zachowań, twierdzeń czy ówczesnych zasad, nie możemy dzisiaj zaakceptować. Nikt nawet nie zauważa, że świat i zasady, formuły w nim działające tak szybko się zmieniają. Współcześnie wieloma sprawami, którymi ekscytowali się nasi ojcowie, nikt się nie interesuje, uznając je za oczywiste i naturalne.
Zatem wszystkiego dobrego w wakacyjny czas, spotykamy się na zajęciach po wakacjach, nieważne czy jako grupa łączona, czy nie. Spotykamy się, bo chcemy rozmawiać o Panu Bogu, który jest miłością i naszym Zbawicielem.
ks. Ryszard Pieron
proboszcz parafii w Lasowicach Wielkich, diecezja katowicka