Żyjemy w społeczeństwach na ogół demokratycznych i w czasach dostępu do powszechnej informacji. Dostępnych jest też wiele publikacji popularno-naukowych, odkrywających przed czytającym dawny i współczesny świat wierzeń i religii. Wydaje się, że coraz większa wiedza o ludziach, o zasadach demokracji, która daje wolność i poszanowanie każdemu człowiekowi, ale również o własnej religijności w zglobalizowanym świecie, wpływa na każdego z nas. Ma to także wpływ na nasze zachowanie, emocje i naszą pobożność.
W chrześcijaństwie, przy całej jego różnorodności na różnych kontynentach, coraz częściej dla dużej części wiernych nieakceptowalne stają się zasady i normy pobożności narzucone przez dogmaty określane przez hierarchów. Wywołują społeczne sprzeciwy i negatywne podejście do poszczególnych wyznań. W europejskiej tradycji chrześcijańskiej, obserwowane współcześnie odchodzenie od Kościołów i brak ludzi zainteresowanych uczestniczeniem w nabożeństwach, także lekcjach religii albo innych uroczystościach kościelnych, związane jest, jak się wydaje, właśnie m.in. z większą dostępnością do wiedzy o zasadach, normach i dogmatach funkcjonujących u innych oraz o sprzeciwie względem nich. Także z powszechną wiedzą o narastającej i wyrażanej publicznie krytyce dotychczas obwiązujących dogmatów i związanych z nimi określonych zachowań.
Poza światem chrześcijańskim ostatnio także daje się zauważyć coraz częstsze nieakceptowanie społeczne narzuconych przez przywódców religijnych zachowań związanych z kultem i życiem codziennym wiernych. Niezadowolenie i wola zmian wyrażane są podczas różnych manifestacji i protestów ulicznych.
Nie analizuję poszczególnych przypadków z różnych stron świata, bo nie jestem specjalistą od przejawów religijności na świecie. Nie wchodząc w szczegóły przyznać jednak trzeba, że przeciętny, niewyedukowany religioznawczo polski odbiorca informacji ze świata polityki i życia Kościołów, korzystający z mediów społecznościowych i mediów tradycyjnych, dowie się na przykład, że w imię religijnych zasad i reguł, gdzieś w dalekim kraju religijny – czyli dla niego kościelny – sąd wymierzył karę śmierci przez ścięcie albo ukamieniowanie. Innych taki sąd skazał na chłostę czy okaleczenie. Albo dowie się, że rodzina szanująca religijne zasady dokonała samosądu oblewając swoją córkę kwasem, albo podpaliła ją żywcem, aby smażyła się już w doczesności, jak i w przyszłości w „piekle”. To tylko wybrane informacje z niechrześcijańskiego świata – i tylko pozornie nas one nie dotyczą!
Dotyczą, ponieważ chrześcijańscy odbiorcy dodają wytworzony przez nie obraz pobożności do własnego postrzegania religijnych zwyczajów, poglądów, zachowań, zaleceń. I szybko te pozyskane informacje łączą z niechlubnymi doniesieniami z własnego podwórka.
Dlatego warto zapytać, jakie myśli nasuwają się obecnie młodemu człowiekowi na pytanie o jego wiarę i pobożność? Pośrednio jest to pytanie o istotę Kościoła. I dlatego to smutne, ale większość młodych, ale i dorosłych odpowie, że chyba każda religia i księża – czyli w różnych religiach i wyznaniach różnie nazywani urzędnicy Boga – to ludzie, przez których na innego człowieka, czyli bliźniego, w imię Boga zsyłane jest cierpienie i ból, połączony z groźbą wiecznego potępienia.
A jeśli któryś z wiernych zainteresuje się i będzie chciał poszerzyć swoją wiedzę, i zada sobie trud, i poszpera w historii nie tylko europejskiego kontynentu, to dojdzie do wniosku, że właściwie każda okrutna i wycieńczająca wojna, miała mniej lub bardziej religijny charakter. Na każdym chyba kontynencie religia, czyli dla przeciętnego odbiorcy Kościół wszelkich denominacji, była narzędziem prześladowania ludności autochtonicznej. Działo się to przez narzuconych przedstawicieli – gubernatorów czy namiestników i wszelkiej maści misjonarzy, aby ostatecznie tę ludność wykorzystać dla własnych finansowych i politycznych celów.
Obecne trwające manifestacje kobiet i nie tylko kobiet przecież, walczących o wolność i podstawowe prawa człowieka na Bliskim Wschodzie, także społeczne sprzeciwy obserwowane w państwach tamtego regionu – potwierdzają, że religia przez społeczeństwa XXI wieku przede wszystkim kojarzona jest z okrucieństwem, strachem i nieludzkimi, nieakceptowalnymi współcześnie zasadami międzyludzkiego współżycia.
Z naszego chrześcijańskiego podwórka: prawie każdego tygodnia wychodzą na jaw nowe informacje o nadużyciach w różnych Kościołach czy religijnych społecznościach. Tych informacji z przeszłości lokalnych Kościołów, ale i z współczesności, jest tak wiele, że przeciętny człowiek w naszym kraju, ale i poza nim też, czy to chrześcijanin czy nie, coraz częściej nie chce mieć wiele wspólnego z jakąkolwiek instytucjonalną religią, czyli dla niego – z Kościołem. I może być to jeden z powodów, że przestaje uczęszczać na nabożeństwa czy jakiekolwiek religijne zgromadzenia. Religia i religijność kojarzy mu się bowiem z zabieraniem wolności, polityką, hipokryzją, strachem, karą i wyklęciem, a w konsekwencji z osamotnieniem. Oczywiście należy odróżnić niechęć do religii i religijnych zwyczajów w krajach niechrześcijańskich, gdzie uwarunkowane jest to innymi czynnikami, od podobnych postaw w krajach chrześcijańskich, które mają inne historyczne i kulturowe podłoże. Ale w ogólnym przekazie religia, a w naszej polskiej przestrzeni Kościół, postrzegany jest źle lub bardzo źle. I z taką religią-Kościołem, pozbawionym w przeszłości i teraźniejszości miłości i zrozumienia bliźniego, coraz więcej ludzi nie chce mieć nic wspólnego.
Dlatego można zadać pytanie: co dobrego daje religijność? Przecież religia to wykluczanie, dzielenie ludzi, wojny, kłótnie, osądzanie, cierpienie i strach przed ubranym w liturgiczny strój człowiekiem rzekomo reprezentującym Boga. Pamiętajmy jednak, że Kościół w naszym czy w innych społeczeństwach, niezależnie od tego, jak go nazywamy, nie jest po to, by posiadać władzę i przez swoich urzędników zarządzać i osądzać. Religia i religijność służy spotkaniu się z Bogiem, który jest Miłością i Zbawieniem. Tak długo, jak tego nie zrozumieją politycy, religijni przywódcy i szeregowi duszpasterze, tak długo od nich – nie od Boga! – odwracać się będą wierni.
Tekst ukazał się w „Zwiastun Ewangelicki”.