W dniu, w którym piszę ten tekst, podpisane zostało rozporządzenie Ministra Edukacji zmieniające rozporządzenie w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach. Ma obowiązywać od nowego roku szkolnego. Zgodnie z nim lekcje religii będą odbywały się w szkołach w wymiarze jednej godziny lekcyjnej tygodniowo, płatnej z budżetu państwa, zamiast dotychczasowych dwóch godzin. W przypadku przedszkoli będą to dwie godziny zajęć w tygodniu. Zakazy, nakazy ograniczenia – to już nie działa tak, jak w średniowieczu.
Od kilku lat środowiska liberalne i centrowo-lewicowe, te pragnące rozdziału państwa od Kościoła, głosiły hasła wyborcze, że jeśli dojdą do władzy, będą chciały zmniejszyć liczbę zatrudnionych przez państwo katechetów, kapelanów pracujących w różnych służbach i formacjach. Postulowały też zmniejszenie nakładów przekazywanych przez państwo na Fundusz Kościelny. Obywatelski wybór dokonany podczas parlamentarnych wyborów, był społeczną reakcją na wieloletnią, stanowczą, bezdyskusyjną i nieakceptowaną przez dużą liczbę obywateli postawę większościowego Kościoła i konserwatywno-prawicowych środowisk, i narzucanie przez nie za pośrednictwem parlamentarzystów jednolitej, ustawowej formuły światopoglądowej, obowiązującej wszystkich obywateli, niezależnie od ich wyznania i przekonań etycznych. Chodzi tu o brak zezwolenia na związki partnerskie, stosowanie środków antykoncepcyjnych, umocowanie prawne osób LGBT+ czy legalną aborcję. Czyli o nieakceptowaną przez większości społeczeństwa i wymuszoną na nim obyczajową rzymskokatolicką naukę moralno-społeczną.
Te tematy przewijają się stale w naszym kraju przy każdych wyborach wszelkiego szczebla, co najmniej przez ostatnie trzydzieści lat. Wiadomo było i odczucie takie miało wielu z nas, że jeśli rzymskokatolicka wykładnia i tworzenie religijnego i opresyjnego państwa, przy społecznej nieakceptacji takiego zachowania i procedowania będzie się jeszcze utrzymywała, to przy pierwszej możliwej okazji i zmianie poglądów osób rządzących krajem, będzie następowała zapowiadana zmiana. Zmiany nie dzieją się szybko, bo uwzględniać muszą zawarte umowy o pracę katechetów czy zobowiązania służby kapelanów, podpisane porozumienia większej lub mniejszej rangi i wagi, które należy brać pod uwagę. Ale każda umowa, porozumienie, kiedyś się kończy albo można ją wypowiedzieć.
Rozpoczęła się przedwyborcza kampania prezydencka i będzie trwała do maja. Wsparcie rządu – bo przecież tylko odpowiedni prezydent podpisze zapowiadane i uchwalone ustawy, aby wdrożyć je jako prawnie obowiązujące – będzie wzmacniało kampanię wyborczą kandydata o podobnych poglądach. Aby utrzymać rząd przy władzy, trzeba realizować oczekiwania społeczne i przedwyborcze obietnice. Ich realizacja będzie następowała, a wokół nich także będzie koncentrowała się kampania kilku kandydatów startujących w wyborach na urząd prezydenta. Ta sytuacja będzie niestety godziła także w nasz, ewangelicki Kościół i ewangelickich katechetów, i duszpasterzy. Będą oni z kilku godzin, realizowanych najczęściej w międzyszkolnych punktach katechetycznych i często w łączonych grupach, mieli jeszcze o połowę mniej czasu, aby prowadzić dzieci i młodzież do Boga. I nie chodzi tu o wynagrodzenie, choć ono jest także istotne, ale o opłacanie składek ubezpieczeniowych. Niestety, wydaje się, że to dopiero początek zmian, które odczują księża, księża kapelani oraz katecheci.
Jak wspomniałem, trwa kampania wyborcza, a niewiele zostało dotychczas zrealizowane z obietnic oddzielenia państwa od Kościoła, składanych w trakcie walki o mandaty do sejmu i senatu. Zapewne już w najbliższym czasie powróci temat Funduszu Kościelnego w przyszłym roku, ale także finansowania duchownych w różnych przestrzeniach życia społecznego. Takie były programowe zapowiedzi i teraz one zaczynają być podejmowane, bo dzięki tym obyczajowo-społecznym zapowiedziom, rządząca w naszym kraju koalicja wygrała parlamentarne wybory. Społeczeństwo zagłosowało przecież, aby religijne państwo, obligujące wszystkich do takiego samego postrzegania i przestrzegania kanonicznego – czyli kościelnego – prawa, nie mogło dłużej już realizować swoich restrykcyjnych działań i planów. Odpowiedź prędzej lub później musiała nadejść. Było oczywiste, że wahadło historii odbije się ze wzmocnioną siłą antykościelnych rozporządzeń.
A wydaje się, że tak być nie musiało! Wystarczyło kilka lat temu zezwolić na związki partnerskie, później troszkę zliberalizować prawo aborcyjne, otworzyć się na wychowanie zdrowotne i seksualne, nastawić się na edukację i ewangeliczne opowiadanie o miłości, a nie o wykluczaniu i potępieniu. Zapewne nie byłoby wtedy tak zdecydowanych działań rządu realizującego oczekiwania wyborców. Powiedzmy raz jeszcze: tylko edukacja, edukacja i jeszcze raz ewangeliczna nauka, wyjaśnianie, wychowywanie, nauczanie – czyli zwiastowanie i przekonywanie ma sens! A nie restrykcyjne, nakazujące i straszące obywateli rozporządzenia i ustawy.
Przywołam jako przykład nierozumienia współczesnej rzeczywistości i relacji międzyludzkich, a także naiwności, tylko ostatni obecnie szeroko dyskutowany w mediach polemiczny aspekt edukacyjny o wprowadzanym od nowego roku szkolnego przedmiocie – edukacji zdrowotnej. Będzie on tylko dla tych uczniów, których rodzice wyrażą zgodę na uczestniczenie w takich lekcjach. Przecież niemożliwe jest zakazanie zdobywania wiedzy! To jeszcze nikomu i nigdy się nie udało. Przecież właśnie te zajęcia i właśnie te tematy młodzież interesują najbardziej. Przecież dzieciaki, które nie zostaną przez rodziców dopuszczone do zajęć z edukacji zdrowotnej, obejmujących też edukację seksualną, na pierwszej możliwej przerwie dowiedzą się od swoich rówieśników – i to z „odpowiednimi” komentarzami – wszystkiego, co tam zostało przekazane. Tym bardziej, że szkoła podstawowa, jej ostatnie klasy i szkoła ponadpodstawowa, to wiek uczniów i uczennic, w którym na ogół bardziej niż chemią, matematyką czy religią, interesują się własnym ciałem, wyglądem i seksualnością.
Nieobowiązkowe lekcje, czyli w praktyce zakaz uczestniczenia w nich, jest najlepszą reklamą i prowokacją, aby młodzi dowiadywali się, o czym była mowa na zajęciach. Ale część z pośród purytańskich księży, rodziców i rządzących sądzi, że wydanym zakazem albo jakimś nakazem, albo ograniczeniem – jak było niegdyś w średniowieczu – da się w dzisiejszych czasach, zarządzając strachem, coś nakazać, zakazać i wszyscy się do tego na pewno dostosują. Naiwność.
ks. Ryszard Pieron
Zwiastun Ewangelicki nr 4-2025.