Polska jeszcze poczeka kilka, kilkanaście lat na pełną demokrację. Jeśli nikt jej nam na drodze historycznych przemian wcześniej na dobre nie odbierze. Wielu naszych współobywateli, ze względu na czasy w których się urodzili, właściwie nigdy nie miało świadomości, czym jest demokracja, prawdziwa wolność i na czym polega tworzenie społeczeństwa obywatelskiego.
Obserwuję współczesność, już nie młodym okiem, bo przecież sam urodziłem się w tamtej, przeddemokratycznej epoce. Widzę ludzi, których pochodzenie i życiorysy są skomplikowane i napawają szacunkiem. Urodzili się w latach przedwojennych, wielu podczas wojny, często na terenie obecnie sąsiednich państw. Wojna, dyktatorskie i pełne strachu rządy okupantów i wyzwolicieli, to dla większości bardzo trudny czas. Wszystko to przyniosło zmianę granic państwowych, zmiany obywatelstw, ustroju, później zimną wojnę, przy tym całkowitą ingerencję administracji i urzędników państwowych w codzienne życie, a także w pracę, a zwłaszcza w prowadzenie własnych, malusieńkich działalności, co w naszym kraju, w przeciwieństwie do innych państw socjalistycznych, było trudne, ale możliwe.
Państwowe były: większe gospodarstwa rolne, zakłady pracy, szkoły, sanatoria, kawiarnie, kina, teatry itd. Państwo organizowało edukację, prawie darmowy wypoczynek w ośrodkach wczasowych. Państwo ustalało wynagrodzenie, ceny w sklepach. Urzędnicy państwowi reglamentowali kulturę i prowadzenie własnej inicjatywy gospodarczej. Tak było mniej więcej do lat 90. ubiegłego wieku, czyli jeszcze trzydzieści lat temu. W takim klimacie społecznym wychowani zostali i żyli nasi dziadkowie, rodzice i wielu z nas. Wtedy absolutna większość mieszkańców naszego kraju nieświadomie przesiąknęła wewnętrzną zgodą na różne formy ingerencji państwa i jego funkcjonariuszy w swoje życie.
To prawda, wszyscy się postarzeliśmy, może dojrzeliśmy, ale to, czym za młodu człowiek nasiąknie, czego się nauczy, do czego się przyzwyczai, tego właściwie później oczekuje. Chce, aby nadal było tak, jak w jego młodości.
Młodsi mieszkańcy naszego kraju na szczęście nie maja takich doświadczeń, ale też nie rozumieją, czym są autorytarne rządy, do czego może posunąć się policja w swoich działaniach, jak wyglądają pozamykane granice i jak ubiegać się o reglamentowane wczasy. Z uśmiechem zadają pytania, jak można było żyć bez Internetu, który funkcjonuje bez cenzury, i z dwoma programami w telewizji. Szkoda, że szkoły, do których uczęszczali, nie zagwarantowały im historycznej świadomości, nie zostali w nich przekonani, że warto i trzeba mieć własne zdanie i odważnie, z przekonaniem, wyrażać je publicznie. Żyją z dnia na dzień bez autorytetów. Nie potrzebują Boga i religijności, egzystują bez woli minimalnego oszczędzania, w błogim przekonaniu, że jest wspaniale i tak będzie w ich życiu zawsze.
Oczywiście nie można generalizować i dyskredytować postaw wszystkich młodszych osób. Wielu ludzi w średnim wieku i młodszych interesuje się historią, polityką i jest bardzo zaangażowanych w życie parafialnych społeczności. Ale jest też wielu, którzy, gdy przychodzi termin wyborów w państwie, nie uczestniczą w nich, mówiąc, że ich to nie dotyczy, bo polityka jest dla starych. W swej własnej ocenie zawsze będą młodzi i to, co potrzebne do życia zostanie im – przez kogoś, może rodziców lub państwo – zagwarantowane. Tak mawiali dziadkowie i rodzice. Tak uważają i dlatego głosują za zagospodarowaniem przez państwo wytworzonych dóbr. Głosują za dotacjami, dodatkowymi pensjami i emeryturami, wsparciem i ingerencją aparatu państwowego w ich życie prawie we wszystkich obszarach. Chcą takich samych równych płac dla wszystkich. Równych emerytur, niezależnie od tego, ile lat przepracowali i co robili w życiu. Domagają się jednakowości wszystkich, bo właściwie zawsze tak było. Tylko ostatnio jakoś – coś się pozmieniało. Ze względu na te oczekiwania i wspomnienia wielu głosuje za „socjalizmem”, choć dzisiaj inaczej się to nazywa. Może nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Ale domagają się od państwa ingerencji i wsparcia.
Głosują też za ograniczeniem konkurencji międzynarodowej i przeciw otwartym granicom, bo przecież za granicę jeżdżą tylko bogaci i ci, którzy nic nie robią, a z zagranicy to tylko samo zło i bezbożność przychodzi! Ich zagranica nie interesuje. Ich interesuje jednonarodowa Polska. Tu jest Polska – nasze państwo, krzyczą na wiecach.
Chcą tylko dobrych informacji w naszej, polskiej, narodowej telewizji. Domagają się odpowiednio interpretowanej, właściwej edukacji historycznej i religijnej. Chcą żyć w przekonaniu, że jako państwo jesteśmy potęgą gospodarczą i militarną. Są przekonani i głośno krzyczą: wszyscy się z nami mają liczyć, a my nie musimy liczyć się z nikim. Przecież to my jesteśmy przykładem dla zachodniego świata! Nasza gospodarka i nasza wiara w Boga. Nasza religijność i pobożność, są godne naśladowania i podziwu. Tu jest Polska. Nie interesują nas jakieś zagraniczne i międzynarodowe prawa i standardy. Tak ma być, jak my uznamy. Tak nam dopomóż Bóg.
Czy jednak pamiętają o mniejszościach, także wyznaniowych?
Jeśli nic okropnego się nie wydarzy, to tak będzie jeszcze ze 20-30 lat. I tak źle, i tak niedobrze. Ale tak było, jest będzie. Ale to już chyba było? Już się pogubiłem.
„Zwiastun Ewangelicki” 15-16/2020