Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Może powinniśmy je odwołać? Co to będą za święta: ludzi skłóconych politycznie, pysznych, butnych – polskich chrześcijan?! Fałszywie uśmiechających się do siebie przez kilka minut przy świątecznym stole i spoglądających z dumą na tradycyjnie przygotowany pusty talerz przeznaczony dla przychodnia.
Przyznam, że nie mam ochoty obchodzić tych świąt. Jak głosić kazania o rodzącej się miłości, skoro tyle nienawiści i niezrozumienia w naszych sercach? Trudno śpiewać kolędy o Jezusie niosącym pokój światu. Nie mam też ochoty kupować prezentów ani przygotowywać wyszukanych potraw. W ogrzanym pokoju, gdzie świecić będzie choinka, nie mam ochoty w odświętnym ubraniu składać życzeń dostatku i dobrobytu.
Co to jest za kraj: nasze ulice, place, szkoły mają świętych za patronów, już prawie wszystko dzieje się pod wezwaniem Boga. Na prawie każdym kanale telewizyjnym transmituje się niedzielne msze, w parlamencie wszyscy się modlą, przekrzykują w swoich lamentacjach. A jak trzeba pomóc przybyszowi w potrzebie, to pozostawia się go umierającego. Bez prawa wjazdu do naszego chrześcijańskiego, rozmodlonego kraju. Co gorsza, tym, którzy chcą pomóc, nie pozwala się na to, na dodatek pod groźbą kary. Przecież nie jesteśmy w stanie wojny, nic nam nie zagraża i nie ubędzie naszemu społeczeństwu za wiele, jeślibyśmy jako naród chcieli podzielić się z tymi, którzy umierają na wschodniej granicy.
W tym roku święta powinny zostać odwołane, chyba że talerz, który stawiamy na wigilijnym stole, przeznaczony będzie dla uchodźcy, tego bezimiennego i zmarzniętego, przeganianego przez państwowe służby. Już nie możemy się wymówić, że przybysz do nas nie przyszedł. To my go do nas nie wpuściliśmy! Historia będzie nam to pamiętała.
Maria będąca w ciąży z Jezusem, będąca w drodze – dostała schronienie, ulitowano się nad nią w jej stanie. Schronienie wprawdzie kiepskie, ale wystarczyło, aby odpocząć i pod dachem urodzić Zbawiciela. Właśnie to wydarzenie świętujemy jako chrześcijanie. Właśnie teraz mamy działać w imieniu Tego, którego urodziny świętujemy. Tego, który powiedział: „Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie” (J 13,34-35). Jeśli teraz nie staniemy na wysokości zadnia, to powinniśmy zastanowić się nad dalszym istnieniem naszych kościelnych społeczności.
„Zwiastun Ewangelicki” 24/2021