Nie jest łatwo znaleźć pozytywne informacje w przestrzeni publicznej. Zatem nie będzie pozytywnych treści, a tylko realne spojrzenie na finansową i wojenną rzeczywistość.
Kilka osób podczas przypadkowego, wakacyjnego spotkania w rozmowie ze mną zauważyło, że w „Zwiastunie Ewangelickim” w moich felietonach, mało jest treści o charakterze religijnym. Zapewne tak – odpowiedziałem – ale drukowane są w towarzystwie rozmyślań, modlitw oraz biblijnych artykułów, dlatego uznaję, że w moich tekstach mniej będzie kazania, a więcej osobistego spojrzenia na realne wydarzenia dziejące się wokoło nas i mające wpływ na naszą kościelną i świecką codzienność.
Wojna wywołana przez Rosję w Ukrainie trwa już ponad pół roku. I nie mam satysfakcji, że w marcu tego roku należałem do tych nielicznych, którzy uważali, że nie skończy się szybko. Wtedy większość, podobnie jak było to w przypadku pandemii, uważała, że za kilka tygodni wojna się zakończy. A pod koniec roku już nikt o niej nie będzie pamiętał. Niestety. I pandemia, i wojna są nadal wśród nas. Przed nami jesień i zima. Zapewne ruchy wojsk, ze względu na ulewne deszcze jesienne, a później mrozy zimą, staną się ograniczone. Powoli zapominać będziemy o wojnie. Ale chyba co pewien czas usłyszymy o rakietowym uderzeniu w miejsca najmniej spodziewane.
Jednak nie o wojnie chciałem pisać. Choć ona ma wpływ na emocje społeczne i co najważniejsze, na ceny nośników energii, a to dotyka już każdego z nas. Nawet jeśli wojna skończyłaby się natychmiast, to przecież nie zostaną zniesione embarga na ropę, węgiel i gaz z Rosji. Nadal będziemy kupowali je w różnych krajach europejskich i na innych kontynentach. Wszystkie kontrakty na dostarczanie paliw stałych, płynnych i gazowych są pisane na nowo. Z nowymi cenami. Zatem czeka nas w dłuższej perspektywie drożyzna połączona z inflacją. Będziemy ubożeli, a zatem kolekty i ofiary kościelne będą miały słabszą siłę nabywczą.
Niektórzy z nas zapewne otrzymali prognozy do zapłaty za energię elektryczną albo za centralne ogrzewanie i czynsz. O tym publicznie się mówi, ale w niektórych regionach Polski prognozowane kwoty wzrosły nawet o 200, a u niektórych o 300 procent. Przecież dotyczy to także parafii ewangelickich! Co to oznacza dla nielicznej i często dotowanej społeczności posiadającej kilka kościołów i nieruchomości na utrzymaniu? Oznacza to, że ich wydatki tylko na energię i na ogrzewanie, jeśli ogrzewają kościół, wzrosną kilkukrotnie. A przecież energia i paliwa, to nie wszystkie wydatki, jakie ponosi parafia. I tak możemy wyliczać kolejne podwyżki i porównywać je z realnymi ofiarami pieniężnymi składanymi w parafiach, które także będą mniejsze. Te ofiary składane dalej w tej samej wysokości będą miały mniejszą wartość przez inflację. Z drugiej strony kryzys dosięga przecież każdego z nas i każdy z nas będzie stawał się przez inflację i drożyznę coraz słabszy finansowo, a więc być może będzie zastanawiał się, w jakiej wysokości ofiarę może złożyć.
Nie jest moim celem analizowanie wysokości inflacji, wzrostu cen i spadku ofiarności. Chcę jedynie zasygnalizować finansowy problem, który stanie się dla wielu parafii, w nieodległej przyszłości, sprawą bardzo trudną. Zresztą ten sam problem będzie miało wiele małych firm, w których pojawi się kłopot z utrzymaniem płynności finansowej przy tak wielkich podwyżkach opłat za podstawowe nośniki energii.
Usłyszałem w telewizji pewne stwierdzenie, które chcę przekazać, brzmiało mniej więcej tak: Mniej istotne jest, że poszczególny obywatel nie będzie miał środków na zapłacenie za węgiel, prąd i czynsz – to przykre i bardzo trudne będzie dla niego. Ale bardziej dotkliwe będzie dla niego i jego rodziny, że na zapłatę za węgiel, prąd czy czynsz nie będzie miała środków firma, w której pracuje i w konsekwencji firma zbankrutuje, a on straci pracę. Ta myśl wydaje się warta zauważenia, gdy zaczniemy zastanawiać się nad preliminarzami parafialnymi na przyszły rok – a to nastąpi już niedługo.
Podobno każde pokolenie musi przechodzić swój własny kryzys. Pokolenie II wojny światowej i powojenne ma go już za sobą. Pokolenie zimnej wojny i lat osiemdziesiątych XX wieku ma go za sobą. Teraz przyszedł czas na nas – pokolenie dobrobytu, dla którego rozpoczyna się wojenny kryzys i ekonomiczna bieda lat dwudziestych XXI wieku. Wydaje się, że dla zarządzających parafiami, także władz naszego Kościoła, synodu i konsystorza, czas który jest przed nami będzie bardzo trudny i zmusi do odważnych rozwiązań i nowego sposobu zarządzania finansami, kościelnym majątkiem i całymi parafiami.
„Zwiastun Ewangelicki” 18/2022