Co można jeszcze zrobić, aby młodzież przestała chodzić do Kościoła?Takie pytanie zrodziło się w moim sercu, gdy jechałem samochodem, by odprawić wielkopiątkowe nabożeństwa. Odprawiam nabożeństwa w kilku miejscach, więc czasami pomiędzy nimi słucham wiadomości. To znamienne, że zamiast kierować się na Golgotę, moje myśli krążyły wokół usłyszanych wieści. I nie były to doniesienia wojenne, ale też nie informacje o czasie Wielkiego Tygodnia obchodzonego przez chrześcijański świat ani o Wielkim Piątku.
To nawet nie dziwi, bo przecież w Polsce, „wierzącym” kraju, w którym wartości chrześcijańskie są na ustach wielu, nie obchodzi się szczególne Wielkiego Piątku. Zakłady pracują, na polach rolnicy wywożą obornik, sieją, nawożą, w sklepach do późnych godzin kwitnie handel, ludzie sprzątają mieszkania i ogrody, gotują, robią wiele istotnych dla siebie rzeczy, ale na pewno w większości jako społeczeństwo nie wspominają i nie przeżywają wydarzeń z Golgoty. No właśnie, tak zostaliśmy wychowywani i przyzwyczajeni, i niestety nasza ewangelicka społeczność z powodu wymuszonego stylu życia też coraz mniej przeżywa wydarzenia męki i śmierci Jezusa. Tyle wstępu, istotnego, bo ma on związek z zadanym w pierwszym zdaniu pytaniem.
Co można jeszcze zrobić, aby młodzież, a właściwie wszyscy ludzie, przestali chodzić do kościoła i utożsamiać się z nauką Kościoła? Można wygłaszać kazania wielkopiątkowe o zakazie aborcji i ostrzegające o grożącym w Polsce „holokauście” dzieci albo ogłosić kontrowersyjne weto zakazujące stosowania tabletki „dzień po”. Właśnie w Wielki Piątek, istotne święto dla milionów ludzi! I już mamy po religijnym wymiarze świąt! To, o czym powiadomiono w mediach, właśnie wydarzyło się w Wielki Piątek. Jest o czym rozmawiać. Po co ludzie mają zajmować się biblijnymi treściami, niech zajmują się polityką i pokłócą się przy świątecznym stole.
Chciałem przypomnieć, że przekaz świąt wielkanocnych brzmi: Na Golgocie Syn Boży Jezus Chrystus dla zbawienia człowieka i życia wiecznego dał się ukrzyżować, a na trzeci dzień zmartwychwstał, pokonując śmierć. O tym świadczymy w wyznaniu wiary. Dlatego też świętujemy. W czasie świąt w przestrzeni publicznej – i także w kościelnych ławach – nie powinna trwać dyskusja o antykoncepcji, aborcji i konserwatywnych zasadach, które obowiązują w Kościele Rzymskokatolickim. Niestety, czy tego chcemy, czy nie, nasi ewangeliccy, młodsi i starsi współwyznawcy, nie z własnej woli, ale biorą w tej dyskusji udział.
Już właściwie przyzwyczailiśmy się, że chyba od dłuższego czasu zawsze tuż przed świętami politycy i hierarchowie rzymskiego Kościoła serwują nam temat do świątecznych przemyśleń, w ogóle niezwiązany z duchowym przeżywaniem świąt i ich treścią. To smutne, bo prowadzi raczej do poróżnienia wiernych. To także jedna z rzeczy, o którą ironicznie pytam na wstępie. Jest wiele niedziel, w trakcie których nauczać można wiernych odpowiednich postaw i należytego dogmatycznie w danym Kościele rozumienia treści Starego i Nowego Testamentu. Jest wiele dni w kalendarzu, w które można podpisywać bądź nie różne ustawy. Dlaczego jeszcze w święta jest to serwowane?
Coraz rzadziej do kościoła przychodzą ludzie młodzi, a jeśli przyjdą, to właśnie w świąteczny czas, z najbliższymi. Jest to okazja, aby opowiadać Ewangelię miłości. Jest to okazja, aby nauczać i przypominać o słowach Pana Jezusa, przywoływać Jego postawę. Przecież wszyscy potrzebujemy Ewangelii, czyli dobrych informacji, wsparcia, dodania otuchy i posilenia naszej wiary. Aborcja czy tabletka „dzień po” – to nie jest wielkopiątkowa czy wielkanocna informacja. Jeśli głównymi świątecznymi tematami, które dochodzą do naszych serc i umysłów są te, które budzą w nas trwogę i bez naszej woli zmuszają do dyskusji, a czasami kłótni, której szczególnie w tym czasie nie potrzebujemy i nie chcemy, to zabija to religijność, potrzebę jedności, a w konsekwencji wiarę w Boga. To służy sekularyzacji, a święta sprowadza do dni wolnych od pracy i zewnętrznego zwyczaju spotkania ze znajomymi, z którymi wymienimy opinie na temat poglądów danego polityka czy kościelnego hierarchy.
Podobnie, jak w latach ubiegłych, także w tym roku zafundowano nam w przestrzeni publicznej nieświąteczny temat, który doprowadzi do jeszcze większych podziałów społecznych, a ludzi nie zaprosi w bramy Kościoła, tylko na uliczne manifestacje.
Zwiastun Ewangelicki 7/2024